Dzieci szczęścia
— Pomyśl — wyrzekł — ilu ludzi posiada mniejsze środki, niż te, o których wyrażasz się tak lekceważąco, a pomimo to żyje przyzwoicie.
— I cóż ztąd!
Czemu mi nie dasz odrazu za przykład nędzarzy, nie mających nic wcale; oni także żyją...
— Bo do nędzy z tysiącem rubli rocznie jest ci bardzo daleko.
— Wszystko jest względne, a z mojemi potrzebami...
— A! z twojemi potrzebami... — powtórzył powolnie Ryszard. — Tak, rzeczywiście, rozmowa nasza jest daremna.
— Łatwo tobie mówić — pochwycił Stanisław. — Ty, co jesteś na drodze do sławy, do majątku. Ha! gdybym ja był na twojem miejscu!
Uśmiech pełen goryczy przemknął po wargach Ryszarda. Mógł mu powiedzieć, że obydwaj byli twórcami swego położenia. Nie uczynił tego.
Zdawał się zatopiony w myślach, a myśli jego musiały być poważne i przykre, bo twarz miała wyraz surowy.
Źrenice straciły swą przejrzystość i świeciły chłodnym blaskiem, nie pozwalając odgadnąć uczuć.
Nie tracił czasu na odpieranie zdań przyszłego szwagra, jakby zdania te i człowiek, który je wypowiadał nie zasługiwały na to. Co innego ważyło się w jego myśli.
Po chwili jednak wyrzekł znowu:
— Czy znasz napewno stan waszego majątku, czy też domyślasz się go tylko?
— Mogę zaręczyć, że tak jest.
— Czy Marcela wie o tem?
— Marcela? Także ją znasz! Ona nie pomyślała nawet o podobnych rzeczach. Kobiety tego nie rozumieją. A potem ona dotąd czuje tylko moralną stratę.
Ryszard nie odpowiedział nic.
Pochylił głowę nieznacznym ruchem, i bezwiednie pochwyciwszy w rękę kościany nożyk, leżący na stole, ściskał go
z nerwowem wysileniem.
W tej chwili drzwi otwarły się cicho i weszła jego narzeczona.
Przyszła tu, bo potrzebowała być z Ryszardem;.
potrzebowała jego słowa, jego spojrzenia, by mieć odwagę do dalszego życia, a może czuła ogarniającą ją straszną samotność.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>