Dzieci szczęścia
Kiedy smutny obrzęd został ukończony, kiedy wypowiedziano kilka mów, spuszczono trumnę do grobu, odmówiono modlitwy i zamknięto nad nią żelazne drzwi grobowca rodzinnego, kiedy
wszyscy śpiesznie rozchodzić się zaczęli: porzucając okolicznościowe zachowanie się, przywdziane jak czarny strój na pogrzeb, kiedy wreszcie do karety wsiadła
Marcela, jej
siostra i Stanisław, Ryszard uczuł, że dopełnił w części przynajmniej swego obowiązku.
Obie siostry, łkając rzuciły się w głąb powozu; Stanisław, który usiadł na przedzie, posunął się chcąc zrobić miejsce przyszłemu szwagrowi.
Ale on zamiast wsiąść, zatrzasnął drzwiczki.
— Nie jedziesz z nami? — zapytał Stanisław przez okno.
— Nie; mam jeszcze tu rachunek do załatwienia. Powóz ruszył.
Ryszard potrzebował może skupić myśli, odetchnąć zdala od wielkiej boleści, której widok był mu nieznośny.
Spostrzegł jednak, iż zwraca uwagę całego orszaku, powracającego teraz raźno, niemal wesoło do miasta.
Wsiadł więc do jednego z powozów, kazał wyminąć ten tłum znajomych i objechać bocznemi ulicami.
Pierwszy raz od dni kilku miał chwilę czasu, ażeby zastanowić się nad sobą, nad swojem położeniem. Czuł się nad wszelki wyraz znużony.
Drobiazgowe zabiegi, wydatki, targi: ten cały ciężar, który spadł na niego, był mu nieznośny. Faktycznie on zastąpił miejsce zmarłego w rodzinie.
Czy tak miało być zawsze, czy on miał dalej dzwigać aż trzy egzystencye, niezdolne istnieć same przez się?
Śmierć Sawińskiego niweczyła wszystkie nadzieje, burzyła gmach marzeń i przyszłość — bliską, zdobytą już, stawiała znowu w oddali.
Nie była to jednak boleść serdeczna, to też nie odejmowała mu ona trzeźwego poglądu na-
położenie.
Dla niego śmierć ta była katastrofą raczej, niż cierpieniem; ambicya jego więcej, niż uczucie była podrażnioną.
Niecierpliwym ruchem zrzucił kapelusz, czoło miał pałające.
Piękna jego, energiczna głowa, w tył przechylona, wspierała się na jasnem obiciu karety i rysowała na niej swe kształty rozwinięte prawidłowo, bez zarzutu.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>