Dzieci szczęścia
Najprzód doktór był to mężczyzna, a potem porada lekarska w ich świecie uważaną była za coś nadzwyczajnego i tylko obłożna choroba upoważniała podobny wydatek.
Któżby zaś udawał się po doktora z powodu tak zwyczajnej rzeczy, jak kaszel: są przecież na to środki domowe!
Zresztą panny Obrańskie podjęły się pomieszczenia i żywienia lokatorki, bronienia jej cnoty, ale nie czuwania nad jej zdrowiem.
Pomimo to, Prakseda nagotowała jej lukrecyi ze ślazem i gniewała się bardzo, iż Jadwinia nie mogła zdobyć się na wypicie od razu tego szkaradnego napoju.
Nie przestając na tem ubiła jej raz nawet żółtko z cukrem, przez wzgląd na jej wybredną naturę, chociaż za jajko płaciła pięć groszy.
Dowodziła przytem, iż środki przez nią podane, są daleko skuteczniejsze od wszelkich leków aptecznych.
Jednakże, pomimo to, Jadwinia kaszlała coraz więcej, a wieczorem miała na twarzy wypieczone rumieńce.
Z powodu tego kaszlu, nie była nawet na niedzielnej kawie u pani Sieleszowej, ani u panny Aurelii, która o nią łaskawie zapytywała; bo gdy przyszła niedziela i niepotrzebowała
koniecznie dźwigać się do roboty, odpoczywała z rozkoszą, i gdy panny Obrańskie szły do swoich przyjaciółek, ona, rozciągnięta na łóżku, mogła przynajmniej marzyć swobodnie.
Chociaż zgorączkowana, zbolała, osłabiona, czuła w sercu napływ nadziei, a w myśli jej, na przekór chorobie, gościły same radosne obrazy.
Wyobrażała sobie powrót Gustawa i ten dzień szczęśliwy, kiedy wsparta na jego ramieniu opuści na zawsze ten smutny, ponury dom, te zacieśnione horyzonty, spojrzy pełnemi oczyma w
błękit, w światło, będzie się w nie mogła wpatrywać swobodnie. Nietylko nie wątpiła, że to nastąpi wkrótce, ale nie przypuszczała przeszkód, ani trudności żadnych.
Przyszłość rozwijała się w jej myśli, niby wstęga złocista, pełna cichych radości, ukochania, szczęścia.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>