Dzieci szczęścia





Najdystyngowańszą osobą w calem towarzystwie była właścicielka maleńkiej i nieco odłużonej kamienicy, panna Aurelia, która z tego powodu doznawała szczególnych oznak
poważania: siadała zwykle na kanapie, opieraią się plecami na haftowanej poduszce, dostawała najpiękniej udany kożuszek i największą filiżankę.
Była to tłusta blondynka, mało rozwinięta, lat około pięćdziesięciu, przejęta własną godnością.
Uważała za rzecz właściwą, by oddawano jej pierwszeństwo, przyjmowała je, jako sobie należne, obchodząc się ze zgromadzonemi, jak łaskawa władczyni.
Życie jej upływało na śledzeniu swych lokatorów, plotkach, turbacyach o komorne, a wreszcie przyjemnościach gastronomicznych, które snać zaokrągliły jej policzki i obdarzały ją
szeroko zwisającym się podbródkiem. Dopełniały zgromadzenia dwie wspólniczki: panna Aniela i panna Józefa, prowadzące razem zakład introligatorski.
Tych znów myśl zwróconą była jedynie na konkurencyę, jaką im czynią mężczyźni, widziały ją wszędzie i tak się przyzwyczaiły do stanu wojennego, iż we wszystkiem
występowały obronnie, odpierając nieustannie urojone najczęściej napaści.
Narzekały przytem ciągle — więc można było sądzić, że przedsiębiorstwo ich idzie najgorzej, przynosi im straty zamiast zysków.
Jednak prowadziły je wytrwale, skarżąc się i żyjąc przytem nieźle.
Jadwinia przyglądała się zebranemu towarzystwu, któremu też przedstawioną została.
Oglądano ją od stóp do głowy, od eleganckich bucików do bogatych włosów, spiętych na głowie szyldkretowemi szpilkami, według panującej mody, której urągały gładkie czesania
i suknie z luźnemi kaftanikami, noszone przez wszystkie znajome panien Obrańskich. Nie należała widocznie do tego towarzystwa, i ono spoglądało na nią nieufnie.
Dopiero gdy kawa zgromadziła wszystkich około zastawionego stołu, a Jadwinia, wezwana groźnie przez Praksedę, usiąść musiała na wskazanem sobie miejscu, pomiędzy panną Justyną
a jedną z sióstr Burskich, ta zapytała ją nagle:
— Czem się pani zajmuje?


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>