Dzieci szczęścia
W tej chwili nie wahała się więcej, wiedziała, co mu odpowiedzieć.
— Czy nie mówił pani, że twoje zdrowie, spokój, pomyślność, szczęście, są moją największą troską; że chciałbym poświęcić ci życie, gdybyś tylko na to pozwolić
chciała. Oddaję sobie sprawiedliwość, niestety, nie jestem młodym, powabnym nie byłem ni-
gdy, ale jeśli zawierzysz mi swą przyszłość, nie pożałujesz tego nigdy.
Zręczna kobieta nie byłaby nigdy dopuściła go do wypowiedzenia tych słów i, obliczając się ściśle z przyszłością, zostawiłaby sobie choć jedną szansę; pamiętałaby, że
nie odrzuca się bez namysłu milionowej partyi. Ale Marcela zręczną nie była prezes spostrzegł to jeszcze na zaręczynowym balu.
Pan Melchior wyciągnął tymczasem swoje krótkie, grube, ogorzałe ręce, jakby pewien z góry jej przyzwolenia i chciał ująć tę delikatną dłoń, którą już za swoją uważał.
Ona cofnęła się instynktownym ruchem nieukrywanego wstrętu.
— Cobyś pan o mnie sądził — zawołała — gdybym odpowiedziała "tak" jedynie dla tego, że jesteś pan bogatym?
Byłeś pan przyjacielem moim i przyjacielem pozostań, żoną twoją być nie mogę.
Była to kategoryczna odmowa; co do znaczenia jej omylić się nie mógł, nie mógł również nie zrozumieć spojrzenia, jakie jej towarzyszyło.
Uczuł, że zmieniła się dla niego atmosfera tego domu. Czyż to był skutek względnego dobrobytu, jaki zapanował tu teraz dzięki jemu? Czy Marcela rachowała na co?
Czy też wprost szła bez rachuby za instynktem chwili?
Wszystko to przeszło mu przez myśl błyskawicznie. Powstał z miejsca, jakby uderzony gromem.
Gniew i upokorzenie walczyły w nim z żalem i zwy-
ciężyły go szybko. Miał prawo spodziewać się innej odpowiedzi; miał nawet prawo sądzić, że padł ofiarą podstępu.
— Panno Marcelo!
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>