Dzieci szczęścia
Światło dnia zimowego znów łamało się i odbijało od niebiesko-zielonawych portyer, rzucając na sprzęty delikatne odblaski, a nawet wielkie liście rysowały swe ostre zęby na
tle okna, ustawione w złoconej żardinierze, pośród kamelyi i hyacyntów, jak za dawnych czasów.
Ogrodnik dnia tego rano przy-
niósł kwiaty, nie wiedzieć przez kogo zamówione i ustawił w zwykłym porządku.
Wśród tego ulubionego, wonnego pokoju, ogarniało Marcelę uczucie dobrobytu i zadowolenia, które wstydziło ją sarną, a gdy dźwięk dzwonka zwiastował przybycie gościa,
zapomniała o wszystkiem, co ją dotknęło.
Dotąd stosunek jej z prezesem był etykietalny gdy spotykał ją na rautach lub wieczorach, zamieniał parę grzecznych słów, ale niebawem rozdzielał ich świat swemi niewidzialnemi
zaporami. Ona otoczona była młodzieżą, ubiegającą się o jej rękę, prezesowi nie wypadało do niej się mieszać.
Później wyróżniła Czerczę, a wówczas wszyscy inni zniknęli jej z oczów. Można więc powiedzieć, iż znała prezesa tylko z widzenia i z plotek świata.
Był to człowiek, który na poznaniu zyskiwał; posiadał on ten dar podobania się, często niezależy od piękności i rozumu, szczególniej ujawniający się względem kobiet.
Działał tu niezawodnie urok jego milionów, jego położenia, jego pięknej postawy, jego rzeźbionych rysów, ale działało po za tem jeszcze coś nieokreślonego.
Owe coś można było wytłumaczyć po części uwielbieniem prezesa dla kobiet.
Jak ongi Owidyusz — który się do tego tak naiwnie przyznawał — w każdej prawie bez wyjątku znajdował jakiś wdzięk, jakiś szczegół, godny kochania, kobiety zaś odczuwały to
instynktownie i ze swej strony gotowe były do wza-
jemności.
Wobec kobiety, nawet takiej, o której zdobyciu nie myślał, zmieniało się obejście i wyraz twarzy prezesa; głos mu drgał i miękł, jakby usiłował wślizgnąć się do serca,
zająć uwagę, wywrzeć wrażenie.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>