Dzieci szczęścia
Podobnemi argumentami, na które wysilał się rozpaczliwie, udało mu się wreszcie nakłonić starego kawalera do uczynienia zadość jego woli. Pomimo to, chmurny powrócił do domu.
Dotąd był tylko hulaką, pasorzytem, nie czyniącym zadość żadnemu obowiązkowi. Dziś popełnił czyn nieuczciwy.
— Ba!
— wyrzekł sam do siebie, jakby odpowiadając na jakieś tajemne zarzuty: w najgorszym razie oddam staremu pieniądze.
W parę dni później dom Sawińskich odzyskał dawną fizyognomję; parę niepotrzebnych dziś pokoi zamknięto, inne były opalone i utrzymane starannie, służbę zmieniono,
poprzestając na kucharce i młodszej, i życie uregulowało się przynajmniej na czas jakiś.
Wówczas dopiero prezes, który wiedział zawsze to, cu mu wiedzieć było potrzeba, zapytał listownie,
czy panna Sawińska przyjąć go zechce, i odebrawszy chętne przyzwolenie
stawił się w zwykłej porze wizytowej. Marcela, powróciwszy do normalnych warunków, otrząsła się z rozpaczliwej apatyi, w jakiej zostawała dotąd.
W dawnem swem otoczeniu odnalazła sama siebie, a gdy usiadła znów na kozetce w swoim buduarze, smutek jej przybrał formy łagodne, nie odbierał jej pamięci o sobie, ale przeciwnie
dodawał uroku.
Zapowiedziana wizyta prezesa, chociaż uważała ją tylko za akt światowej grzeczności, sprawiła jej wielką ulgę, podniosła niejako we własnych oczach, była dowodem, iż nie
straciła swego towarzyskiego stanowiska. Od rana więc przygotowywała się do niej.
Siostra, w zastępstwie panny Matyldy, z którą się rozstać musiała, upięła jej bujne włosy, bo już tego to biedna Marcela sama uczynić nie była w stanie.
Żałobny strój, robiony w jednym z pierwszych magazynów, podnosił jeszcze białość jej cery.
Gdyby nie kolor tej sukni, nie krepa, którą była obszyta, mogła była myśleć, iż nie zmieniło się nic w jej położeniu, jak się nie zmieniło wokoło niej.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>