Dzieci szczęścia





Na ścianach wisiały lustra pomiędzy świecznikami — i nic więcej; żaden obraz, żadna rzeźba, a choćby tylko sztych lub oleodruk, nie przerywały symetrycznego szeregu złocistych
bukietów, rzucanych na białe tło tapet, ujętych w ciemne aksamitne ramy, odpowiadające kolorem pokryciu mebli. Panowała tu cisza i spokój grobowy.
Nigdzie żadnego przedmiotu sztuki, nigdzie żadnego z tych bronzów, alabastrów, w których kocha się dzisiejsze pokolenie, a które moda narzuca.
Książki nawet ani gazety nie nadawały pozoru zamieszkania temu salonowi wiecznie chłodnemu, pomimo iż dwa porcelanowe piece ogrzane były starannie.
Gabinet pana Melchiora różnił się od salonu tem,
iż zamiast jedwabną tkaniną, meble kryte były skórą, a ciemne tapety zastępowały białe ze złotem.
Zresztą tu także panował ten sam zimny, pedantyczny porządek.
Biurko wyglądało tak, jakby na niem nikt nigdy nie pisał, kałamarz nie miał plamki atramentu, dobór świeżych piór sterczał z piórnika, a wszystkie przybory świeciły się,
jakby świeżo przyniesione ze sklepu.
Pan Melchior czytał właśnie Kurjera Warszawskiego, przeczytawszy zaś, składał natychmiast do szuflady na ten cel przeznaczonej.
To też nie zdarzyło się nigdy, by który numer zaginął, a komplety z lat wielu, porządnie ułożone i związane, stanowiły niemal jedynych lokatorów bibliotecznej szafy, której
nędzę przysłaniały dyskretnie ciemne po za szybami firanki. Stary kawaler nie kupował książek, chyba, że mu gwałtem wciśnięto na nie prenumeratę.
Taką książkę lub wygrany na loteryi fant zabierał zaraz z sobą, choćby najmniejszej dla niego nie miały wartości.
Nie lubił w ogóle, żeby się co marnowało.
Nie można było nazwać go skąpym, tylko miał przywyknienia ubogiego człowieka, o których pomimo ma, jątku zapomnieć nie mógł; majątek ten przyszedł mu niespodzianie: nie
zarobił go sam i nie lubił go pokazywać jak dorobkowicze, pyszniący się nim nieraz, jako dowodem własnych zdolności, pracy lub sprytu.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>