Dzieci szczęścia





A potem szepnęła zaledwie dosłyszalnym głosem:
— Gdybym nie widziała go przynajmniej przez dni kilka! Idź do niego... powiedz mu... powiedz, co chcesz, tylko niech nie przychodzi.
Stanisław pomyślał, iż był to rzeczywiście najrozsądniejszy projekt. Przez dni kilka położenie powinno się wyjaśnić o tyle, by można się łatwiej pokierować.
Czułostkowość kobieca miała widać dobrą stronę.
Marcela była teraz dla niego istotą drogocenną, jak karta atutowa dla gracza, albo koń wyścigowy dla sportsmena; za jej sprawą mógł jeszcze wygrać los wielki.
Wypadało mu spełnić jej wolę. Udał się więc do pana Melchiora z trudną rolą powstrzymania jego odwiedzin bez ostudzenia zapału.
Na jednej z odleglejszych ulic Warszawy, stary kawaler zajmował we własnym domu willę z ogrodem i cieplarnią.
Miał namiętność do kwiatów, i bukiety, jakiemi obdarzał niekiedy piękne panie, wyhodowane były u niego. -Dlatego-to może obdarzał niemi rzadko, w dowód szczególnej łaski.
Gdy Stanisław zadzwonił do oszklonego ganku willi, służący przyszedł natychmiast otworzyć; a po-
nieważ pan był w domu, zameldował gościa i zaprowadził go przez obszerny
salon do jego gabinetu.
Stanisław był tu po raz pierwszy i rozglądał się wokoło z ciekawością, jaką nawet w jego apatycznej naturze budził człowiek, mający prawdopodobnie zostać jego szwagrem.
Salon miał wszystkie cechy zwykłe salonu zamożnego kawalera: meble kosztowne, jakby prosto przyniesione od tapicera, przeglądały się w posadzce wywoskowanej jak zwierciadło,
gdzieniegdzie pokrytej tureckimi dywanami. Fotele i krzesła stały równo w szeregu, jak żołnierze przed frontem.
Nigdzie plamki, nigdzie pyłku, nigdzie nieporządku żadnego, ale też i nigdzie tego, co znamionuje życie.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>